W naszej serii "Wywiady Berkutschi" prezentujemy rozmowy z zawodnikami, trenerami, oficjelami i organizatorami zawodów FIS.
Dzisiaj - Stefan Kraft, triumfator 63-ciego Turnieju Czterech Skoczni
Berkutschi: Witaj Stefan, czy to zwycięstwo już do ciebie dotarło?
Stefan Kraft: Wszystko działo się tak szybko. Nie było czasu, żeby trochę odpocząć i na spokojnie to przeanalizować. Ale nie zmienia to faktu, że jestem bardzo szczęśliwy. Mam świadomość, że wydarzyło się coś zupełnie wyjątkowego. Postaram się wykorzystać każdą chwilę i napawać się nią.
Berkutschi: Czy w najbliższym czasie będziesz miał okazję trochę odpocząć, czy wybierasz się na konkursy Pucharu Świata do Japonii?
Kraft: Teraz jedziemy do Polski. Nie wiem jeszcze czy pojadę do Japonii. Pewne zdecyduję w ostatniej chwili, ale chciałbym wystartować w każdym z konkursów.
Berkutschi: Jaki moment zapamiętałeś najlepiej po zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni?
Kraft: Kiedy wróciłem do domu było mnóstwo emocji. Wszyscy tam byli, moi znajomi, przyjaciele, rodzina. Zwycięstwo w turnieju dostarczyło mnóstwo pozytywnych emocji. Ale kiedy po raz pierwszy po turnieju spotkałem się z rodziną, a wszyscy mieli łzy w oczach, to było bardzo wzruszające.
Berkutschi: Michael Hayboeck do samego końca nie dawał za wygraną. Czy byłeś zdenerwowany przed finałowym skokiem w Bischofshofen?
Kraft: Tak, Michi był w super formie, skakał jak nikt inny. Denerwowałem się. Wiedziałem, że skaczę dobrze, w każdej z serii byłem drugi, trzeci. Ale presja była ogromna. Przed ostatnim skokiem bardzo się denerwowałem. Starałem się nie poddawać stresowi i skoncentrować się tylko i wyłącznie na oddaniu dobrego skoku. Na szczęście się udało.
Berkutschi: Przed rozpoczęciem turnieju było wielu faworytów do zwycięstwa. Ty nie byłeś jednym z nich. Czy to paradoksalnie dało ci przewagę nad rywalami?
Kraft: Myślę, że tak. Nie trzeba chodzić na te wszystkie konferencje prasowe. Ale we wszystkich konkursach Pucharu Świata przed turniejem byłem w dziesiątce, dwukrotnie stawałem na podium. Wiedziałem, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, stać mnie na dobry wynik. Nikt jednak nie spodziewał się, że wygram.
Berkutschi: Czy ty sam myślałeś kiedyś o zwycięstwie w turnieju?
Kraft: Najpierw, skupiłem się tylko i wyłącznie na konkursie w Oberstdorfie, dobrze się do niego przygotowałem. Byłem w naprawdę dobrej formie. Wszystko szło po mojej myśli, byłem więc zrelaksowany i pewny siebie. A potem, potem poszło już jak lawina. Ale tak to już w skokach bywa.
Berkutschi: Historia twojego zwycięstwa przypomina trochę tę sprzed roku, kiedy triumfował Thomas Diethart. Nikt się z nim nie liczył, a on po prostu wygrał turniej. Czy dostałeś od Thomasa jakąś radę?
Kraft: Z całej drużyny tylko Gregor czasami mi doradzał. Radził, żebym był opanowany i spokojny, i że sobie poradzę. Andi również zwyciężał już w turnieju. Nasz trener ma sporo doświadczenia. Cała drużyna pomagała jak mogła. Thomas Diethart był moim wzorem. Dla niego to było chyba jeszcze większe zaskoczenie, był zaledwie po pierwszym starcie w zawodach Pucharu Świata. Ja miałem już za sobą całkiem niezły sezon, ale podobieństw jest sporo.
Berkutschi: W Niemczech d 13 lat czekają na zwycięstwo swojego reprezentanta w turnieju. Wydawało się w pewnym momencie, że uda się wreszcie w tym roku. Ale Austriacy zawsze wychodzą na swoje. I pomimo, że Gregor Schlierenzauer nie jest w najlepszej formie, Andi Kofler również, a Thomas Morgenstern zakończył karierę, pojawiają się Kraft i Hayboeck i zgarniają całą pulę. Jak wy to robicie?
Kraft: (śmiech) Wydaje mi się, że Niemcy gorzej znoszą presję. Turniej rozpoczyna się od konkursów w Niemczech. Oni byli naprawdę w dobrej formie, tylko chyba bardziej zestresowani. To niełatwe zadanie. My dużo trenowaliśmy latem, mieliśmy poczucie, że zrobiliśmy wszystko co tylko można było zrobić, a teraz po prostu mamy odczuwać radość ze skakania. Razem przez to wszystko przeszliśmy, a po dobrym starcie poszło jak z górki.
Berkutschi: W przeszłości, Austriaccy skoczkowie zazwyczaj nie prezentowali najwyższej formy po turniejowych triumfach. Dlaczego w tym roku jest inaczej?
Kraft: Jako drużyna jesteśmy teraz sobie bliżsi niż kiedykolwiek, dokładnie wiemy, co roić. Michi i ja jesteśmy w dużo lepszej formie niż w zeszłym roku. Świetnie nam się ze sobą współpracuje w drużynie i myślę, że już wkrótce reszta naszych zawodników powróci do czołowej dziesiątki. No i w Zakopanem musimy sobie odbić niepowodzenie w konkursie drużynowym w Klingenthal (śmiech).
Berkutschi: Wracając do konkursu drużynowego, zbliżają się mistrzostwa świata. Czy macie jakieś sprecyzowane cele, czy po prostu poczekacie i zobaczycie co się wydarzy?
Kraft: Naszym celem jest być świetnie przygotowanym. Zobaczymy czy się uda. Chcę wierzyć, że ponownie uda mi się znaleźć w czołówce. Osiągany wynik często zależy od dyspozycji w danym dniu, no i trzeba jeszcze mieć trochę szczęścia. Oczywiście chciałbym zdobyć medal, przynajmniej w jednym z konkursów.
Berkutschi: Jak ważny jest dla was konkurs drużynowy podczas mistrzostw świata, w Soczi nie udało wam się go zdobyć?
Kraft: Konkurs drużynowy jest jednym z naszych priorytetów. Lubię te konkursy, one zawsze są bardzo emocjonujące. Niemcy, Polska, Słowenia, Norwegia to silne drużyny. Wszyscy jesteśmy praktycznie na tym samym poziomie. Chcemy dobrze skakać i „zrobić wynik,” wystawimy najlepszą czwórkę na jaką nas stać.
Berkutschi: Na koniec jeszcze jedno krótkie pytanie. Jakie nagłówki w prasie chciałbyś przeczytać na swój temat po zakończeniu sezonu?
Kraft: To trudne pytanie. "Michael Hayboeck i Stefan Kraft walczą o końcowy triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.” To byłoby coś. Zawsze żartujemy, że będziemy wspólnie bronić żółtej koszulki lidera, do końca, tak długo jak się da. A jeżeli ostatecznie ja pozostanę „tylko” triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni, a Michi zwycięży w Pucharze Świata, będę się cieszył tak samo jakbym to ja wygrał.