Używamy plików cookie, by ulepszyć nasze usługi i zintegrować social media. Polityka prywatności

Berkutschi Premium Partners

I. Jensen - "Kiedy turniej się kończy, już planuję kolejny"

Utworzono: 06.01.2015 15:31 / sb

W naszej serii "Wywiady Berkutschi" prezentujemy rozmowy z zawodnikami, trenerami, oficjelami i organizatorami zawodów FIS.

Dzisiaj - Ingo Jensen (45), szef biura prasowego Turnieju Czterech Skoczni.

Berkutschi: Przed nami finałowy konkurs 63-ciego Turnieju Czterech Skoczni. Czy cieszy się Pan, że turniej dobiega końca? Jak ocenia Pan jego dotychczasowy przebieg?

Ingo Jensen: W zasadzie nie. Oczywiście bywało bardzo nerwowo, zwłaszcza w Oberstdorfie, ale to również wspaniała zabawa. Zawsze są jakieś niespodzianki, nowe wyzwania. Wspomniałem już Oberstdorf, gdzie w grę wchodziła koordynacja około 500 wolontariuszy, którzy teoretycznie musieli powrócić w poniedziałek do swoich codziennych zajęć i obowiązków. Praktycznie wszyscy zjawili się w dniu konkursu ponownie na skoczni. W Garmisch na jedynej skoczni dojazdowej do skoczni zdarzył się wypadek. Ciężarówka, która dowieść miała sprzęt TV utknęła na przejeździe kolejowym, co spowodowało oczywiste utrudnienia i opóźnienia. Te nazwijmy niedogodności pokazały jednak, że podczas imprezy jaką jest turniej, jesteśmy w stanie zadziałać szybko i efektywnie, dzięki naszemu doświadczeniu i zaangażowaniu. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy poświęcają swój czas na wsparcie i pomoc. Turniej jest od lat jedną z najważniejszych imprez sezonu zimowego, wszystko chcą być jego częścią, dać z siebie wszystko. Statystyki telewizyjne, które w porównaniu z ubiegłym rokiem, znów znacznie wzrosły, są tego najlepszym dowodem.

 

Berkutschi: Jest pan szefem biura prasowego turnieju od prawie dziesięciu lat. Co w pana oczach czyni tą imprezę tak wyjątkową?

Jensen: To sztandarowa impreza, która przyciąga ogromną uwagę zarówno mediów jak i publiki z całego świata. Jestem dumny i wdzięczy, że mam możliwość bycia jej częścią. Na co dzień prowadzę agencję PR. Turniej dla więc dla mnie wspaniałą odskocznią od codziennych obowiązków, przez 14 dni skupiam się tylko i wyłącznie na nim. Dla mnie to również jedyna w roku okazja do spotkania kolegów z całego świata. W trakcie całego turnieju panuje wyjątkowo rodzinna atmosfera. Ta turniej zjeżdżają najlepsi fotografowie świata, w sumie około 500 dziennikarzy otrzymało w tym roku akredytację prasową. Prawdziwym wyzwaniem jest zapewnienie im godziwych i godnych warunków pracy. Kiedy turniej się kończy, już planuję kolejny.

 

Berkutschi: Czy w ogóle udaje się panu oglądnąć czasami same zawody?

Jensen: Zależy. Jeżeli nie ma żadnych problemów i wszystko idzie zgodnie z planem, lubię popatrzeć na serię finałową. Na tym etapie konkurs jestem już na stadionie i pomagam przy ceremonii. To za każdym razem wyjątkowy moment, bardzo wzruszający. Ale żeby w pełni móc się nim napawać, trzeba dobrze odrobić pracę domową i zawczasu wszystko przygotować. Moja żona zawsze mi pomaga, jest ze mną od samego początku. Współpraca z poszczególnymi komitetami organizacyjnymi również układa się wzorcowo, wiemy kto czego potrzebuje i pomagamy sobie nawzajem jak tylko potrafimy.

 

Berkutschi: Teraz dwa pytanie dotyczące samego sportu. Kto jest pana faworytem?

Jensen: Od samego początku był nim Roman Koudelka. Teraz myślę jednak, że to Stefan Kraft utrzyma prowadzenie i zwycięży w tegorocznym turnieju.

 

Berkutschi: A kiedy, pana zdaniem, Niemiec zwycięży ponownie w turnieju?

Jensen: Myślę, że za dwa, trzy lata są na to realne szanse. Pierwszym krokiem w tym kierunku było zwycięstwo Richarda Freitaga. Mam nadzieję, że i reszta drużyny dołączy wkrótce do niego. Młodzi zawodnicy potrzebują doświadczenia. Nigdy nie wiadomo jednak co nas czeka, może już w przyszłym roku doczekamy się niespodzianki.

 

Berkutschi: Dziękujemy za wywiad i powodzenia w finałowym konkursie tegoroczneo turnieju!

 

Ostatnie