Używamy plików cookie, by ulepszyć nasze usługi i zintegrować social media. Polityka prywatności

Berkutschi Premium Partners

Wellinger: nowe narty powinny mi dodać skrzydeł

Utworzono: 12.11.2022 10:42 / hn

Ostatnie trzy lata nie były łatwe dla Andreasa Wellingera. Zerwane więzadła krzyżowe, złamany obojczyk, przerwy w treningac, słabe skoki. Ale ulubieniec publiczności wierzy, że tej zimy wróci do światowej czołówki, a pomóc mają mu w tym nowe narty.

Wielkie triumfy i wielkie problemy

 

W 2014 roku świętował pierwsze zwycięstwo w karierze podczas zawodów w Wiśle. Cztery tygodnie później razem z niemieckim zespołem poleciał po złoto olimpijskie w konkursie drużynowym w Soczi. Przyszedł grudzień i makabryczny wypadek w Ruce. Sezon ledwie się zaczął, a dla młodego Niemca praktycznie skończył. Wrócił dopiero pod koniec zimy. 

Po trzech latach znów triumfował w Pucharze Świata w Willingen. W 2017 roku wygrał jeszcze raz – w Niżnym Tagile. Był najlepszy po raz trzeci i jak dotąd ostatni. Ale sukcesy dalej święcił. Na mistrzostwach świata w Lahti w sezonie 2016/17 dwukrotnie zdobył srebro indywidualnie, a w mikście wywalczył złoto. Kolejnej zimy zajął drugie miejsce w Turneju Czterech Skoczni (przegrał tylko z Kamilem Stochem), a na igrzyskach w Pjongczangu pofrunął po złoto na normalnej skoczni, srebro na dużej – zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. Tak narodziła się nowa gwiazda skoków. I tak zaczynały się... problemy Wellingera.

Następny sezon nie był tak udany, a latem 2019 roku zerwał więzadła krzyżowe. Kiedy wracał do zdrowia, złamał obojczyk surfując w Australii. Zeszłej zimy zajął 29. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Tę rozpoczął od 23. i 25. miejsca w Wiśle. W "generalce" jest na razie 25.

Lato dało nadzieję

Goldmedaille in Pyeongchang: Andreas Wellinger

 

To były trzy ciężkie lata dla Wellingera. Kiedy już był zdrowy, brakowało błysku. Nie skakał tak jak dawniej. Lądował bliżej. O przełamanie walczył nawet w FIS Cupie, ale i tam nie zachwycał. Wręcz przeciwnie. Cień zawodnika, który zdobywał złoto olimpijskie. Przebudził się w Letnim Grand Prix. Trzykrotnie wskakiwał do czołowej "10" (4.,4.,5.), a w październiku został mistrzem Niemiec. Poczuł, że znów może być na szczycie.

 

"Myślę, że najtrudniejszy był dla mnie sezon sprzed trzech lat. Skakałem koszmarnie."

Andreas Wellinger

Andreas Wellinger beim Weltcup-Auftakt 2022/23 in Wisla

 

– W tym sezonie wyzwaniem jest utrzymywanie wysokiej dyspozycji w treningach i zawodach przez tak długi czas. Podróże to norma. Trzeba się jednak skupiać na każdym weekendzie, a to już wyzwanie – mówił przed startem nowego sezonu. Ale cieszy się, że zaczął go w kadrze i znów może rywalizować.

Na wiosnę znów przeszedł operację kolana. Ta ma jednak pozwolić mu skakać bez dyskomfortu i wykorzystać potencjał. A ten ma wciąż ogromny. – To był zabieg łąkotki, która uszkodziłem we wrześniu zeszłego roku. Moje kolano może nie jest idealne, w końcu już dwukrotnie je operowano. Ale poza tym czuję się dobrze. Jestem gotowy na nowy sezon. Mój organizm też – wyjaśniał.

Narty kluczem do powrotu na szczyt?


Wellinger wierzy, że dawny błysk odzyska dzięki nowym nartom. To marka Van Deer autorstwa austriackiego narciarza alpejskiego, Marcela Hirschera. I pierwsze efekty już widać. W Letnim Grand Prix zajął szóste miejsce, a tak wysoko nie ukończył cyklu na igelicie od 2016 roku, kiedy przegrał tylko z Maciejem Kotem. 

 

"Tak myślę. Mają dobry wpływ na skoki. Wystarczy mała różnica i zmienia sie cały system." 

Andreas Wellinger


– Latem testowałem różne narty. Zacząłem w czerwcu od Augment, a później przez resztę lata skakałem na Van Deer. I właśnie na nie się zdecydowałem, bo dawały mi najlepsze czucie. Zresztą, trenerzy mówili mi, że dobrze to wygląda – opowiadał.

Wciąż kocha skoki. "To najlepszy sport na świecie"


Trzy ciężkie lata, walka z kontuzjami, próby powrotu do formy, starty w FIS Cupie i wyniki dalekie od optymalnych – oczywiście w przypadku mistrza olimpijskiego – wcale nie odebrały Wellingerowi miłości do skoków. 

 

– To najlepszy sport na świecie. Przebywanie w powietrzu, fruwanie nad tłumem – to niesamowite uczucie. Mam nadzieję, że tej zimy czeka nas wiele zawodów na wysokim poziomie, że będzie dobra pogoda i dopiszą kibice. A na końcu będzie powód do uśmiechu – mówił w Wiśle przed inauguracją tegorocznego sezonu. 

 

– Kocham skoki, dlatego jestem przygotowany na każdą sytuację. To bez znaczenia, czy podoba ci się każda chwila podczas treningów, każdy dzień spędzony w podróży. Koniec końców, to skoki, które kocham – nie krył "Welli".

Kolejna szansa, by zrobić krok w kierunku powrotu na szczyt za dwa tygodnie w Ruce. To tam zostaną rozegrane następne zawody Pucharu Świata (26 i 27 listopada). 

 

 

Ostatnie