Pierwsza faza sezonu za nami - i stało się jasne: przed pierwszym, ważnym wydarzeniem sezonu olimpijskiego, Turniejem Czterech Skoczni, wszystko sprowadza się do walki pomiędzy Gregorem Schlierenzauerem i Simonem Ammannem. Obaj wygrali pięć z sześciu dotychczasowych konkursów, zdecydowanie prowadzą w klasyfikacji generalnej i zdominowali arenę skoków narciarskich. Tylko Bjoern-Einar Romoeren był w stanie ich raz zatrzymać. Również w poprzednim sezonie Ammann i Schlierenzauer jechali na turniej jako faworyci, ale wówczas do walki włączył się Wolfgang Loitzl.
Ammann powściągliwy
W tym roku nie powinno to się zdarzyć. Ammann w swoich wypowiedziach jest powściągliwy. Ani o klasyfikacji generalnej ani o zwycięstwie w turnieju nie mówi konkretnie. "Nie mam sformułowanego celu, chcę po prostu dobrze skakać", powiedział, mając na uwadze poprzedni sezon, kiedy to jasno mówił o wygranej w PŚ i TCS, a w konsekwencji żadnego z tych planów nie zrealizował.
Schlierenzauer musi uważać na konkurentów ze swojego kraju. Loitzl, Andreas Kofler, Thomas Morgenstern - oni wszyscy już stali na podium w tym sezonie. "Jedziemy na turniej silnym zespołem", powiedział trener Austriaków, Alexander Pointner.
Polacy i Niemcy optymistyczni
Optymistyczni są Niemcy i Polacy. Niemcy, zanim rozjadą się na Święta do domów, odbędą krótki trening w poniedziałek i we wtorek. "Mamy pięciu zawodników, którzy w dotychczasowych zawodach przynajmniej raz byli w pierwszej piętnastce, w tym dwóch najlepszych juniorów ostatnich lat. Cele mamy ustalone i możemy optymistycznie szykować się do turnieju", powiedział trener Niemców Werner Schuster, który równocześnie nie chce mówić wprost o oczekiwaniach na najbliższe konkursy. "To nie jest do przewidzenia, że nagle jeden zawodnik zaskakuje formą i ląduje w pierwszej trójce." Niemcy pojadą na turniej w składzie: Martin Schmitt, Michael Uhrmann, Michael Neumayer, Pascal Bodmer i Andreas Wank. Wystapi również Stephan Hocke, który dzięki dobrym występom w Pucharze Kontynentalnym zwiększył liczbę zawodników niemieckich, mających prawo do udziału w konkursie. Georg Späth w swoim rodzinnym mieście, Oberstdorfie, będzie tylko widzem.
Z dobrymi wynikami jadą do Oberstdorfu Polacy i mają nadzieję na udane występy swoich najlepszych zawodników: Kamila Stocha i Adama Małysza. Stoch pokazał ostatnio, że jest w stanie pokonać Małysza. Chociaż brakuje mu lokat zajmowanych w ścisłej czołówce. Drużyna Łukasza Kruczka z Krzysztofem Miętusem, Stefanem Hulą, Marcinem Bachledą i Łukaszem Rutkowskim to silna ekipa, która może sprawić niespodziankę. Jednakże, po wynikach z Engelbergu, Polacy będą mogli w następnym konkursie wystawić tylko czterech zawodników, do tej pory w zawodach mogło być ich sześciu.
Zmartwieni Finowie - spokojni Norwegowie
W zupełnie innych nastrojach jadą do Niemiec Finowie. Tylko Janne Ahonen i Harri Olli są w stanie rywalizować z najlepszymi na świecie. Jednak przede wszystkim Olli ma problemy poza skocznią. Jego ostatnie występy w Engelbergu (7., 27. i 24. miejsce) sprawiły, że 24-latek nie należy do grona faworytów turnieju. Finowie zyskali jednak prawo do wystawienia sześciu zamiast czterech zawodników w kwalifikacjach. Oczywiście, to zwiększa ich szanse na czołowe rezultaty.
Nieco lepiej sprawa wygląda u Norwegów, którzy mają w drużynie zwycięzcę jednego z konkursów tego sezonu, Bjoerna-Einara Romoerena. W ubiegłym roku Romoeren nie pojechał na turniej z powodu słabej formy, teraz należy do faworytów.
Być może trzeba zwrócić także uwagę na Japończyka Daiki Ito, który pokazał się z bardzo dobrej strony w Engelbergu. W Szwajcarii zajął miejsca: trzecie, piąte i szóste. Do tego bardzo odpowiada mu skocznia w Bischofshofen. Kto wie, może to właśnie on utrudni zwycięstwo w 58. turnieju dwóm największym faworytom...