Trenowanie japońskich zawodników jest czymś szczególnym. Były zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni, Kari Ylianttila, zajmuje się tym od 2005 roku. W wywiadzie z Berkutschi.com, Fin opowiada o pracy na Dalekim Wschodzie, jak sobie z nią radzi i dlaczego Noriaki Kasai oraz Takanobu Okabe będą skakali jeszcze parę lat.
Berkutschi.com: Kari Ylianttila, ostatniego lata drużyna japońska radziła sobie bardzo dobrze. W klasyfikacji LGP znalazła się tuż za Norwegiami, na pozycji drugiej. Czterech Japończyków znalazło się w pierwszej 15. Proszę wyjaśnić ten postęp.
Kari Ylianttila: Istnieje wiele powodów. Po pierwsze zawodnicy dalej się rozwijają. Robią postępy i latem bardzo dobrze trenowali. Z tego powodu poziom się podniósł, nie tylko jeśli chodzi o skoki, ale też o formę fizyczną. W lecie trzeba patrzeć także na inne drużyny. Kto bierze udział w zawodach, czy są to najlepsi zawodnicy i czy biorą te zawody na poważnie? Ten punkt jest ważny, nawet jeśli nie decydujący. Oczywiście jestem bardzo zadowolony z wyników tego lata.
Berkutschi.com: Przez długi czas drużyna japońska była drużyną weteranów. Jednak od kiedy Daiki Ito dołączył do światowej czołówki, zaczęło to się zmieniać. Teraz dobrze spisują się Fumihisa Yumoto, Shohei Tochimoto i Taku Takeuchi. Skupił się Pan szczególnie na treningu z tymi młodymi zawodnikami?
Ylianttila: Tak, skupiliśmy się nad pracą z młodymi zawodnikami, których przed chwilą Pan wymienił. I ta czwórka jest w stanie spisywać się jeszcze lepiej. Należą oni do 'Projektu 2010', to już jest udane działanie. Myślę, że w ciągu najbliższego roku lub dwóch lat, pojawi się więcej młodych zawodników. Trzeba komplementować tych młodych chłopców. Wykonują bardzo dobrą pracę. Ich motywacja zawsze była wysoka. To nie jest takie oczywiste. Zawodnicy przez długi czas są poza domem, niektórzy z nich mieszkają nawet w Europie. Nawet ja czasami już po pięciu dniach tęsknię za domem...
Berkutschi.com: ...trafne słowa. Czy to nie jest zbyt duże obciążenie dla skoczków, że tak często są poza domem?
Ylianttila: Tak, to jest trudne. Przede wszystkim przed rozpoczęciem sezonu, czyli teraz. Zawodnicy są już poza domami, w Europie pozostaną do Świąt, to jeszcze osiem tygodni. Następnie pojadą na trzy lub cztery dni na Święta do domów i wrócą na Turniej Czterech Skoczni. Później ponownie przez długi czas pozostaną w Europie, a dokładnie cały czas, poza konkursami w Sapporo. Ale trzeba popatrzeć na to z innej strony. Japończycy są inni mentalnie. Nauczyli się radzić z tą sytuacją. Jeśli przyzwyczają się do tego "programu", to wiedzą, czego się spodziewać. Skoczkowie są świadomi tej sytuacji i doskonale wiedzą, że muszą być często w podróży.
Berkutschi.com: Japonia to Pański niepierwszy przystanek jako trener. Czy są jakieś różnice między skokami japońskimi, a europejskimi?
Ylianttila: Tak, jest ich bardzo dużo. Nawet po czterech latach nie potrafię wyjaśnić niektórych zachowań. Nadal wiele pozostaje dla mnie zagadką. Jako trener trzeba być przede wszystkim bardzo cierpliwym. Kiedy coś się powie, nie ma reakcji. Kiedy coś się powie w Europie i to uzasadni, to zawodnicy starają się to wykonać. W Japonii jest inaczej. Skoczkowie więcej pytają. Przede wszystkim ci starsi, którzy pracowali już z wieloma trenerami i osiągnęli sukcesy, są bardziej sceptyczni. Wśród młodych zawodników jest trochę łatwiej. Starsi zawodnicy nie akceptują tak łatwo nowych wymogów. Trener musi być bardzo przekonujący i mieć wielką cierpliwość.
Berkutschi.com: W Libercu sięgnęliście po medal w konkursie drużynowym. Noriaki Kasai i Takanobu Okabe są dwoma zawodnikami w drużynie, którzy zbliżają się do 40. urodzin. Potrafi Pan wyjaśnić, dlaczego wciąż radzą sobie tak dobrze?
Ylianttila: Główny powód leży w zatrudnieniu. Zawodnicy są zatrudniani przez ich firmy. Tak jak inni ludzie mają pracę, w ich przypadku są to skoki narciarskie. Mają więc normalną pensję i nie muszą się martwić, co będą robić po zakończeniu kariery. Kiedy zawodnik z kraju europejskiego przekracza 30. rok życia, zastanawia się co dalej. Co powinien i co może robić? Japończycy nie mają tej presji, oni wykonują swoją pracę. Stąd czerpią motywację.
Berkutschi.com: Czy nie jest problemem to, że nie mówi Pan w języku swoich podopiecznych? Nie myśli Pan o pracy w swoim kraju?
Ylianttila: Nie, to nie jest problem. Na początku było ciężko, ale po pół roku przywykłem do Japonii. Mój Japoński jest mierny, ale komunikacja po angielsku idzie nam całkiem dobrze. Rozmawiamy w 100% po angielsku. Idzie nam dobrze, ponieważ młodzi ludzie uczą się angielskiego w szkole przez cztery, czy pięć lat. Jednak studenci w Japonii uczą się przede wszystkim gramatyki i pisania, nie mówienia. Z tego powodu zawodnicy są nieśmiali i nie chcą rozmawiać po angielsku. Jednak można wiele osiągnąć prostymi słowami.
Berkutschi.com: Jakie są Wasze główne cele na najbliższy sezon?
Ylianttila: Definitywnie medal na igrzyskach olimpijskich. Kolor jest obojętny, czy złoto, czy srebro, czy brąz. Obojętne jest także, czy medal zdobędziemy w konkursie indywidualnym, czy drużynowym. Celem jest medal, to pewne.
Berkutschi.com: Myśli Pan, że któryś z weteranów, Kasai lub Okabe, jest w stanie wywalczyć medal w Vancouver?
Ylianttila: To jest absolutnie możliwe. Jeśli spojrzymy na wyniki z lata, jest nadzieja. Okabe jest w lepszej formie niż w poprzednich latach. W szczególności nigdy nie był tak dobry technicznie. Kasai skacze na tym samym poziomie od dziesięciu lat. Jeśli ktoś może skoczyć 64 lub 65 cm w pozycji stojącej, to medal jest możliwy. Jeśli chodzi o tych dwóch zawodników, to nie wszystko leży w formie fizycznej, ale także psychiczną. To właśnie głowa o wszystkim decyduje.
Berkutschi.com: Co stanie się w Japonii, jeśli jeden z nich zdobędzie olimpijski medal?
Ylianttila: Nie potrafię dokładnie powiedzieć. Nigdy nie byłem w Japonii, kiedy coś takiego miało miejsce. Igrzyska olimpijskie mają w Japonii dużą wartość. Puchar Świata i Turniej Czterech Skoczni nie są tak ważnymi wydarzeniami. Harada i Funaki są tu wciąż wielkimi bohaterami. Myślę, że jeśli zdobędziemy złoto, to wydarzy się to co w 1998 roku. Zawodnicy zostaną bohaterami.