01 | Tschofenig, D. | 274.8 | ||
02 | Hoerl, J. | 269.7 | ||
03 | Kraft, S. | 268.0 | ||
04 | Forfang, J. | 264.9 | ||
05 | Deschwanden, G. | 264.4 | ||
Pełne wyniki » |
Mistrzostwa świata w Libercu są już historią. Dla poszczególnych drużyn zakończyły się ze zmiennym szczęściem. Podczas gdy Austriacy zdobywając dwa złote medale i jeden srebrny mogą czuć się spełnieni, w niektórych ekipach panuje smutek.
Przede wszystkim rozczarowali Finowie, którzy nie zdobyli medalu po raz pierwszy od 1999 roku. Stało się jasne, że bez Janne Ahonena drużyna utraciła stabilność. Harri Olli potrafi skakać na najwyższym poziomie, jednak w konkursie zazwyczaj nie udaje mu się oddać dwóch dobrych skoków. Również Matti Hautamaeki nie zdołał powalczyć o czołowe lokaty, podobnie zresztą jak Kalle Keituri. Szóste miejsce ekipy fińskiej w konkursie drużynowym jest dużym rozczarowaniem.
Schuster: "Wiemy, że musimy dalej pracować"
U Niemców zarówno smutek jak i radość. Srebrny medalista, Martin Schmitt, spełnił oczekiwania nawet z nadwyżką. Schmitt świętował jeden z najbardziej spektakularnych powrotów w historii skoków narciarskich. Jednak w konkursie drużynowym, Niemcy zajęli dopiero dziesiąte miejsce. To oznacza najgorszy wynik od MŚ z 1993 roku z Falun, gdzie byli na pozycji 11. "To był najgorszy scenariusz. Szkoda mi zawodników.", powiedział przygnębiony Werner Schuster, "jako trener już coś takiego przeżyłem". Jednak optymizm wraca: "Teraz wiemy, nad czym musimy popracować i musimy iść dalej", powiedział w rozmowie z Berkutschi.com.
Schuster znajduje też inne pozytywy: "Po tym jak Martin zdobył medal w konkursie indywidualnym, ożywił się cały zespół", mówi. Wiele pozytywów dostrzega również Toni Innauer, szef Austriackiego Związku Narciarskiego. "Ze skoków jestem bardzo zadowolony, ponieważ widziałem już wiele mistrzostw świata i wiem, że nie zawsze odbywają się zgodnie z programem. Jeśli zdobyliśmy trzy medale, w tym dwa złote, to świetnie", powiedział.
Tylko w konkursie indywidualnym na dużej skoczni Austriacy pozostali bez medalu. Tym samym od 1995 wciąż czekają na medal mistrzostw świata na dużej skoczni.
Odrodzenie Norwegów
Norwegowie mogą być bardzo zadowoleni. Po nienajlepszym sezonie, znów są w czołówce i wracają do domu z dwoma medalami w konkursach mężczyzn i jednym w konkursie kobiet. "Srebrna drużyna czuje się jak złota", powiedział Mika Kojonkoski spoglądając na niepokonaną drużynę austriacką. "Nie poddamy się w walce z Austriakami", kontynuuje. Dla Kojonkoskiego po raz kolejny mimo słabego początku sezonu, wszystko skończyło się dobrze.
Dobrze spisali się również Szwajcarzy. Andreas Küttel został mistrzem świata na dużej skoczni, a brąz na małym obiekcie dorzucił jeszcze Simon Ammann.
Ochotę na medal mieli także Polacy, którym niewiele zabrakło, aby w konkursie drużynowym stanąć na podium. Również na małej skoczni bardzo dobrze spisał się Kamil Stoch, który zajął pechowe, czwarte miejsce. Jednakże: dla trenera Łukasza Kruczka to świetne osiągnięcie. Będzie mógł z pewnością teraz w spokoju pracować. W jego drużynie doszło do zmiany: Stoch skacze lepiej niż Małysz i okazuje się, że Polacy rokują dobrze na przyszłość.
Rosjanie i Czesi spodziewali się na pewno nieco więcej i liczyli na medal. Ale to że tym razem się nie udało, nie powinno być postrzegane jako rozczarowanie.