Fani skoków narciarskich z pewnością czekają na trzy konkursy Pucharu Świata zaplanowane na ten weekend. Jeden z odwołanych konkursów w Harrachovie został przeniesiony do Engelbergu. A więc walka o punkty Pucharu Świata i pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej rozpocznie się już w piątek. To ostatnie konkursy przed jednym z najważniejszych wydarzeń sezonu, Turniejem Czterech Skoczni. Broniący tytułu, Wolfgang Loitzl, do tej pory nie pokazał się w zwycięskiej formie. Tak też było w poprzednim sezonie. Styryjczyk jedzie do Engelbergu z dorobkiem jednego miejsca podium w obecnym sezonie. W ubiegłym roku był dwa razy drugi, raz za Simonem Ammannem i raz za Gregorem Schlierenzauerem i wielu zadawało sobie pytanie: czy Loitzl w końcu wygra?
Thomas Zipfel Cartoon: Engelberg »
Ta sztuka udała mu się w noworocznych zawodach w Garmisch-Partenkirchen. Sześć dni później Wolfgang Loitzl był już zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni. Może i w tym roku historia będzie podobna.
Chedal jedzie do Engelbergu z mieszanymi uczuciami
Jednak inni kandydaci do zwycięstwa będą chcieli temu zapobiec. Wśród nich, przede wszystkim, Ammann i Schlierenzauer, którzy już są w dobrej formie. Austriak prowadzi w Pucharze Świata, Szwajcar jest drugi. Jednak jest też młoda gwiazda, z którą trzeba się liczyć. Pascal Bodmer chce na Święta zrobić sobie prezent w postaci kolejnego dobrego rezultatu i po przerwie w skokach nie może się doczekać konkursów Engelbergu.
Z mieszanymi uczuciami jedzie do Engelbergu Emmanuel Chedal. Obecnie wszystko przebiega dobrze, 26-latek w Lillehammer po raz pierwszy w karierze wskoczył na podium i w klasyfikacji generalnej jest w pierwszej dziesiątce. Jednak skocznia w Engelbergu nigdy nie należała do jego ulubionych. 25. miejsce w 2001 roku to najlepsza pozycja Chedala na dużej skoczni Titlis.
Cichy faworyt Kofler
Być może należy zwrócić uwagę na kogoś, kto powrócił do czołówki Pucharu Świata bez rozgłosu: Andreas Kofler. Po ubiegłym sezonie, o którym musiał szybko zapomnieć, Tyrolczyk jest obecnie w takim miejscu, w jakim chce być: w pierwszej dziesiątce. Skocznia w Szwajcarii bardzo mu odpowiada, w Engelbergu stawał dwukrotnie na podium i pokazywał się z bardzo dobrej strony. Kofler jest jedynym z czołówki Austriaków, który nie stał w tym sezonie jeszcze na podium. Może uda mu się to nadrobić w ten weekend. Pamiętajmy: cztery lata temu Kofler przegrał olimpijskie złoto o 0,1 pkt. Teraz ponownie 25-latek jest w dobrej formie - ponownie w sezonie olimpijskim.
Słowo o gospodarzach. Szwajcarscy kibice musieli długo czekać na zwycięstwo swoich zawodników w Engelbergu, jednak po latach przerwy, udało się to zarówno w roku 2007 i 2008. Po raz pierwszy wygrał Andreas Küttel, następnie Ammann. Organizatorzy mogą być optymistyczni: mistrz świata Küttel będzie skakał w Engelbergu jako świeżo upieczony ojciec, co z pewnością będzie motywacją dla "lokalnego bohatera", natomiast Ammann jest w bardzo dobrej formie i od dawna liczy się w konkursach jako kandydat do zwycięstwa.
Skandynawskie niespodzianki
Przypatrzmy się Norwegom i Finom. Na początku Norwegowie zajęli siódme miejsce w konkursie drużynowym w Kuusamo, następnego dnia zawody wygrał Bjoern-Einar, a w pierwszej dziesiątce znalazło się trzech podopiecznych Miki Kojonkoskiego. W Lillehammer zaskoczył zarówno Roar Ljoekelsoey, który był ósmy, jak i młody Anders Fannemel (dziesiąty). Dwukrotnie do serii finałowej nie zakwalifikował się Anders Jacobsen. W drużynie norweskiej jest obecnie wszystko możliwe. Podobnie zresztą jak w ekipie fińskiej, w której coraz lepiej spisuje się Harri Olli. Jednak reszta zespołu nie skacze tak jakby chciał tego Janne Väätäinen.
Polacy będą zainteresowani, czy ponownie mocny okaże się Adam Małysz i czy Kamil Stoch będzie w stanie powtórzyć dobre wyniki. Tak czy inaczej: trzy konkursy na dużej skoczni Titlis dostarczą wielu emocji.