Nie będzie miliona, ale zwycięstwo w Turnieju jest dalej możliwe. Gregor Schlierenzauer po drugim miejscu umocnił się na prowadzeniu 60. Turnieju Czterech Skoczni, ale dzięki swojemu koledze Andreasowi Koflerowi, może zapomnieć o premii miliona franków za zdobycie Wielkiego Szlema.
22.500 kibiców wypełniło stadion skoczni Bergisel, aby oglądać zwycięstwo Koflera, który wygrał dzięki skokowi w finale na 131,5 metrów. W klasyfikacji zanotował awans z piątego na pierwsze miejsce. Z łączną notą 252,8 punktów wyprzedził kolegę z drużyny Schlierenzauer (247,6) o 5,2 punktów i świętował swoje dziesiąte zwycięstwo pucharowe.
"Jestem bardzo szczęśliwy dlatego, że mogłem przed swoją publicznością w Innsbrucku wygrać. Dziś podczas konkursu towarzyszyło mi sporo emocji – zwycięstwo w Pucharze Świata u siebie, ale także zwycięstwo w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Jest to bardzo wyjątkowe zwycięstwo dla mnie", mówił Kofler.
Ale Schlierenzauer nie był niezadowolony ze swojego wyniku. "Wykonałem dobrą pracę. W drugiej serii warunki były trudne, ale starałem się robić swoje. Gratulacje dla Andiego. Wydaje mi się, że to dobrze, że zwycięstwo pozostało w rękach mieszkańca Tyrolu. Nie udało mi się zdobyć Wielkiego Szlema, ale pieniądze nie są dla mnie najważniejsze, ja chciałbym wygrać Turniej i powoli zbliżam się do tego celu. Teraz już cieszę się na Bischofshofen".
Ponownie Japończyk na miejscu trzecim
Na miejscu trzecim, podobnie jak w Garmisch-Partenkirchen wylądował Japończyk. Tym razem nie był to jednak Daiki Ito a jego kolega Taku Takeuchi, który już w Partenkirchen zajął czwarte miejsce. Z notą 246,7 punktów stracił do Schlierenzauera zaledwie 0,9 punktów. Dla 24-latka jest to pierwsze miejsce na podium w Pucharze Świata. "To bardzo miłe uczucie stać na podium. Dla mnie ważne jest miejsce na podium ogólnie a nie tylko podczas Turnieju. Dlatego jestem przeszczęśliwy."
Andi Kofler w "galerii sławy" »
Na czwartym miejscu zawody ukończył Norweg Anders Bardal, który także był faworytem Turnieju. Roma Koudelka potwierdził swoją wysoką dyspozycję zajmując piąte miejsce. Luka Hlava sklasyfikowany został na dziesiątym miejscu.
Stoch z pierwszego na dziewiąte
Po pierwszej serii na prowadzeniu znajdował się Polak Kamil Stoch. Jego przewaga nad drugim Koflerem wynosiła 11,4 punktów, jednak jego skok w finale na 108 metrów, oznaczał spadek na dziewiątą pozycję. Jednak nie miał on najlepszych warunków, ale też jego skok nie był dobry.
Gregor Schlierenzauer w "galerii sławy" »
Ponownie to był trudny konkurs dla jury. Wiatr często się zmieniał, z tylnego przez ciszę aż do przedniego. Niektórzy skoczkowie mieli ogromne problemy.
Także Severin Freund pogrzebał swoje szanse w Innsbrucku, aby stanąć na podium w klasyfikacji Turnieju. Bawarczyk zaliczył przeciętny konkurs i w obu skokach uzyskał 120 metrów. Ostatecznie sklasyfikowany został na 21. miejscu. Ale pomimo tego, zawody dla Niemców nie były takie złe, ponieważ Maximilian Mechler sklasyfikowany został zaraz za Thomasem Morgensternem, który był szósty a Michael Neumayer wywalczył miejsce ósme. Zwyciezca kwalifikacji Mechler oddał w Innsbrucku rzeczywiście dwa dobre skoki i z dużą pewnością siebie może jechać do Bischofshofen.
Oprócz Freunda także Robert Kranjec pożegnał się z marzeniami o zajęciu miejsca w ścisłej czołówce Turnieju. Słoweniec w finale uzyskał 105 metrów i zakończył rywalizację na 28. miejscu. Jednak miał on ogromnego pecha, jeśli chodzi o warunki.
Ito nie miał szans z warunkami
Przykro zakończył zawody Daiki Ito. Japończyk, który po Garmisch-Partenkirchen zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji Turnieju, w finale na Bergisel przy mocnym wietrze z tyłu uzyskał zaledwie 91,5 metrów. 26-letni zawodnik nie miał szans, aby uratować swój skok. Ito sklasyfikowany został na 27. miejscu. Rekord skoczni w Bischofshofen należy do niego, być może tam będzie walczył o zwycięstwo w zawodach.
Wygodna przewaga Schlierenzauera
W finale zabrakło Noriaki Kasai, dla którego był to 399. występ w Pucharze Świata. Bez punktów zawody zakończyli Bjoern Einar Romoeren oraz rekordzista w długości lotu Johan Remen Evensen. Taki sam los spotkał trzeciego Norwega Vegarda-Haukoe Skletta.
W klasyfikacji końcowej Turniej nadal prowadzi Schlierenzauer, który może spokojnie spać tej nocy. Prezentuje wysoką formę i nie musi w Bischofshofen bardzo ryzykować, aby wywalczyć swój pierwszy tytuł w karierze. Skocznia mu odpowiada, dowiódł tego już w 2007 roku, kiedy w wieku 17 lat zwyciężył na tym obiekcie. Niemniej jednak Kofler może jeszcze zabrać mu zwycięstwo. Triumf w Innsbrucku dodało mu skrzydeł. Jednak nadrobienie 17 punktów straty do Schlierenzauera nie będzie łatwe.
Schlierenzauer ma 805,4 punktów, Kofler 788,4. Trzeci jest Morgenstern, który uzbierał 769,3 punktów, jednak różnice punktowe są zbyt duże, aby walczyć o zwycięstwo. Bardal jest czwarty przed Koudelką, Freundem i Takeuchim.
Kofler Dalej z żółtą koszulką lidera
W klasyfikacji końcowej Pucharu Świata Kofler umocnił się na prowadzeniu z 768 punktami. Na drugim Schlierenzauerem (656 punktów) ma w dalszym ciągu przewagę ponad 100 punktów. Za tą dwójka znajduje się Bardal, który ma na swoim koncie 509 punktów..