Najwięksi faworyci, Austriacy, wygrali konkurs drużynowy lotów narciarskich na skoczni Heiniego Klopfera w Oberstdorfie. Kwartet Andreas Kofler, Martin Koch, Wolfgang Loitzl i Gregor Schlierenzauer wygrał zdecydowanie z łączną notą 1.560,4 pkt.
Norwegowie uwielbiają skocznię Heiniego Klopfera
Austriacy zdominowali całe zawody i odnieśli niekwestionowane zwycięstwo. Drugie miejsce zajęli, mocni jak zwykle w lotach, Norwegowie (1.539,2), w składzie: Tom Hilde, Johan Remen Evensen, Anders Jacobsen i Bjoern-Einar Romoeren, którzy pokonali równie mocnych Finów (1.505.3, Matti Hautamaeki, Kaller Keituri, Janne Ahonen i Harri Olli).
"Skocznia w Oberstdorfie bardzo nam odpowiada. Wygraliśmy tu w ubiegłym roku i jesteśmy zadowoleni z drugiego miejsca. Austriacy są po prostu za dobrzy. Podobają mi się nowe zasady, widzowie oglądali świetne show. Indywidualne zmiany długości najazdu dają nam pewności siebie", powiedział Hilde.
Keituri szuka sekretu Austriaków
Finowie byli bardzo zadowoleni z miejsca na podium. "Mieliśmy w tym sezonie problemy, mniejsze i większe, jesteśmy zadowoleni z podium. Rezultat jest lepszy niż się spodziewaliśmy", powiedział Keituri i dodał spoglądając na Austriaków "wszyscy chcemy poznać sekret Austriaków i skakać tak dobrze."
Neumayer w dobrej formie
Na czwartym miejscu wylądowali Niemcy (1.420,9), którzy wystąpili dziś bez swoich najmocniejszych zawodników - Martina Schmitta, Pascala Bodmera i Andreasa Wanka. Maximilian Mechler i Severin Freund byli w stanie tylko częściowo wypełnić tę lukę. Nie mniej jednak, konkurs był dla Niemców udany: "Konkurs sprawił nam dużą przyjemność. Na Kulm tak nie było. Nie mogę się doczekać kolejnych tygodni", powiedział Michael Neumayer, który podobnie jak Michael Uhrmann oddał dobre skoki i rozbudził nadzieję na czołową lokatę w niedzielnych zawodach indywidualnych. Neumayer oddał w pierwszej serii świetny skok na odległość 216,5 m.
Irytacja po finałowym skoku Schlierenzauera
Pod nieobecność Rosjan, Szwajcarów i japońskiej kadry A, piąte miejsce zajęli Słoweńcy. Tak wysoką lokatę zawdzięczają przede wszystkim Robertowi Kranjecowi, który w serii finałowej oddał niesamowity skok na odległość 226 m (rekord skoczni Harriego Olli wynosi 225,5 m), jednak nie zdołał ustać skoku. Kranjec wstał szybko po upadku, jednak rekord Olliego nie został poprawiony, ponieważ Słoweniec upadł przy lądowaniu. Kranjec już w pierwszej próbie przekroczył granicę 200 metrów (207 m).
Wielką irytację sprawił ostatni skok Gregora Schlierenzauera. Przed jego skokiem jury zdecydowało się na obniżenie najazdu w trosce o zbyt daleki skok najlepszego lotnika na świecie. Pozwoliły na to nowe zasady w skokach narciarskich, które obowiązują w tym sezonie w FIS-Team-Tour i Turnieju Nordyckim. Dzięki temu obliczane były indywidualne punkty za długość najazdu i siłę wiatru.
Jednak Schlierenzauer wylądował już na 169,5 m i był wściekły. Austriacy stwierdzili, że przed jego skokiem w torach najazdowych zebrał się śnieg i Schlieri nie miał szans na daleki lot. Wcześniej skok powinien był oddać przedskoczek, krytykowali zwycięzcy, którzy wygrali konkurs dzięki dużej przewadze punktowej. Schlierenzauer za krótki najazd otrzymał dodatkowe 31,5 pkt.
Tylko Małysz nadzieją Polaków
"Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że nowe reguły funkcjonują na naszą korzyść, jako najlepszej drużyny. Wcześniej przez złe warunki mogliśmy stracić dobrą pozycję, teraz jest to raczej niemożliwe", powiedział trener Austriaków Alexander Pointner. "Nowe zasady nie są złe, ale komunikacja z jury powinna być lepsza. Start z różnych długości najazdu jest wyzwaniem", powiedział Schlierenzauer.
Rozczarowaniem zakończył się konkurs dla Polaków, dla których po raz kolejny sprawdził się scenariusz: poza Adamem Małyszem nie dzieje się nic. Drużyna trenera Łukasza Kruczka zajęła siódmą pozycję, za Czechami. Łukasz Rutkowski, Jakub Kot i Marcin Bachleda nie przekroczyli 200 metrów. Adam Małysz w finale uzyskał 202 metry.