Anders Fannemel był bliski zakończenia kariery. Ale w miniony weekend wywalczył dodatkowe miejsce dla reprezentacji Norwegii w Pucharze Świata i pojedzie na Turniej Czterech Skoczni.
Problemy Fannemela zaczęły się latem 2019 roku. Wcześniej był solidnym punktem kadry Alexandra Stoeckla. W sezonie 2017/18 osiągnął największy indywidualny sukces w karierze. Zajął trzecie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Przegrał tylko z Kamilem Stochem i Andreasem Wellingerem.
Kolejna zima nie była już tak udana dla Norwega, a latem zerwał więzadła krzyżowe podczas obozu w Wiśle. Przez dwa lata nie startował. Przechodził operacje, walczył o powrót, ale zamiast skakać, walczył z bólem. Rok temu, po blisko trzech latach, znów wystartował w Pucharze Świata. Tyle że nie latał tak daleko jak wcześniej i przed Turniejem Czterech Skoczni wypadł z drużyny.
Anders Fannemel
A teraz, niemal dokładnie po rou, Fannemel wraca. Jego dobre starty w Pucharze Kontynentalnym zagwarantowały Norwegom dodatkowe, siódme miejsce, w konkursach Turnieju Czterech Skoczni. – To fajne uczucie. Jestem nieco zaskoczony, ale bardzo szczęśliwy, że wywalczyłem dodatkowe miejsce na turniej – mówi nam Norweg.
– Oczywiście, że poczułem satysfakcję. Ciężko było mi wrócić do drużyny na Puchar Świata. To miłe, że po takim czasie znów dostanę szansę – dodaje. "Es fühlt sich gut an. Ich bin ein bisschen überrascht, aber ich bin wirklich glücklich, dass ich den letzten Quotenplatz für die Vierschanzentournee ergattern konnte", sagte er.
– Oczywiście, że poczułem satysfakcję. Ciężko było mi wrócić do drużyny na Puchar Świata. To miłe, że po takim czasie znów dostanę szansę – dodaje.
Norweg w sumie dwunastokrotnie stawał na podium i odniósł cztery zwycięstwa – w 2014 roku w Niżnym Tagile, w 2015 w Titisee-Neustadt, w 2016 w Sapporo i w 2017 w Engelbergu. Ale od sezonu 2017/18 na "pudło" nie wskoczył ani razu. I choć w nadchodzącym Turnieju Czterech Skoczni trudno go zaliczać do grona faworytów, nie jedzie do Niemiec i Austrii wyłącznie cieszyć się skokami. Chce walczyć o wysokie miejsca.
Wyświetl ten post na Instagramie
– Oczywiście, chcę się cieszyć skokami i pokazać jak najlepsze próby, ale kiedy podróżujesz z reprezentacją Norwegii, twoją ambicją powinna być walka o czołowe lokaty. I mam nadzieję, że osiągnę dobre rezultaty – przyznaje Fannemel.
Anders Fannemel
– Lubię wszystkie skocznie. Szczególnie te w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Bischofshofen. Cieszę sięIch jednak, że wracaą do Pucharu Świata i będę mógł się sprawdzić na tle rywali – mówi.
Fannemel poważnie zastanawiał się nad zakończeniem kariery. I tak pewnie by się stało, gdyby nie powołanie na Turniej Czterech Skoczni. – Kiedy po ubiegłym sezonie postanowiłem dać sobie jeszcze jedną szansę, miałem cel, aby od początku zimy być w kadrze na Puchar Świata, Tak się nie stało, bo mamy mocny zespół. Ciężko było mi wrócić na poziom, przy którym mogę się utrzymać ze skoków – nie ukrywa 31-latek.
Niekoniecznie doszłoby do tego już teraz, ale koniec wydawał się bliski.
– Nie określiłem konkretnego dnia, ale zastanawiałem się nad tym, co innego mógłbym robić. Walka o to ostatnie miejsce przez wiele lat jest dość trudna – przyznawał.
Wyświetl ten post na Instagramie
Czy zatem Fannemel zakończyłby karierę, gdyby nie otrzymał powołania na Turniej Czterech Skoczni? – Nie wiem. Pewnie pojechałbym na Engelbergu na Puchar Kontynentalny, bo to fajny period z Engelbergiem i Kranjem. Ale ciężko powiedzieć, co bym zrobił – przyznaje 31-latek.
Norwegowie zawsze świetnie szło na mamucich skoczniach. W 2015 roku ustanowił rekord świata – 251,5 metra na gigancie w Vikersund. A w tym roku lotów w kalendarzu Pucharu Świata nie brakuje.
– Oczywiście, mam nadzieję, że pozostanę w kadrze na loty i kolejne zawody. Ale na razie koncentruję się nad tym, żeby podwyższyć formę przed Turniejem Czterech Skoczni – kończy optymistycznie Fannemel.