Używamy plików cookie, by ulepszyć nasze usługi i zintegrować social media. Polityka prywatności

Berkutschi Premium Partners

Adam Małysz koordynatorem PZN

Utworzono: 08.10.2016 16:47 / ab

Po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego, Adam Małysz rozpoczął przygodę z rajdami samochodowymi. W ostatnich dniach polskie media obiegła jednak sensacyjna wiadomość - Małysz wraca do skoków. Na konferencji prasowej podczas odbywających się właśnie w Wiśle mistrzostw Polski w skokach narciarskich Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, poinformował o objęciu przez Adama stanowiska Dyrektora Koordynatora PZN w skokach i kombinacji norweskiej.

Berkutschi miało okazję porozmawiać z Adamem o jego nowym wyzwaniu i okolicznościach, które do jego podjęcia doprowadziły. 

Adam Małysz w galerii sław

 

Berkutschi: Adam, po zakończeniu kariery skoczka związałeś się z rajdami samochodowymi. Czy to już definitywny koniec twojej przygody z rajdami? 

Małysz: Nie chciałbym definitywnie zamykać tego okresu, bo to był bardzo fajny dla mnie okres, kolejne doświadczenia i ciężka praca. W pewnym jednak stopniu zostałem do tego zmuszony, ze względu na brak sponsora głównego. Firma Orlen nie przedłużyła ze mną umowy. Przez ponad pół roku szukałem nowego partnera, ale niestety nie udało się. Nie udało się zebrać budżetu, który umożliwiłby by starty w rajdach. Nigdy nie chciałem się rozdrabniać i jeździć w podwórkowych zawodach, bo to zupełnie nie w moim stylu. Poznałem z czym wiążą się starty w takich podwórkowych zawodach i moim celem zawsze było jak najszybsze dostanie się do pucharu świata w tej dyscyplinie. W grę wchodzą ogromne budżety, ciężko firmie, która nie jest firmą budżetu czy skarbu państwa takie wyzwanie finansowe udźwignąć. Byłem w wielu firmach, każdy chętnie się ze mną spotkał, chętnie wysłuchał, w momencie jednak kiedy dochodziło do konkretów i przedstawienia kwot ludzie byli zazwyczaj lekko zszokowani, że w grę wchodzą aż tak ogromne sumy.

 

Berkutschi: Czyli skoki są jednak dużo tańsze? 

Małysz: Tak, zdecydowanie. Posłużę się przykładem. Budżet mojego całego teamu, tego z końca kariery na cały rok to kwota, jaką musiałbym wydać na jeden tylko rajd. Przyznam, że angażując się w rajdy sam nie miałem świadomości jak drogi jest to sport. Na początku związałem się z innym teamem, nie miałem pojęcia jak to wszystko funkcjonuje. Bardzo szybko jednak zrozumiałem, że aby móc się w pełni realizować, trzeba zorganizować własny teamu spiąć ogromny budżet, większy niż tamten team miał na wszystkich swoich członków. Z czasem dowiedziałem się z czym się to je i dopięcie budżetu, podpisywanie umów, była to naprawdę ciężka praca. Negocjacje umów trwały nieraz i po pół roku, prawnicy się wymieniali, nie było to wcale łatwe. Przekonałem się o tym najdobitniej w tym roku, po zakończeniu Dakaru, przez pół roku jeździłem po firmach. Fajnie było spotkać się na kawę. Ale końcem września byłem już tą całą sytuacją bardzo zmęczony, całym tym proszeniem. Zdecydowanie łatwiej startować niż prosić się o pieniądze.   

 

Berkutschi: Kilka dni temu pojawiła się w mediach sensacyjna wiadomość z filmem nakręconym tutaj na skoczni na Malince, że wracasz do skoków. Niektórzy myśleli, że powrócisz na skocznię w roli skoczka. 

Małysz: Zamysłem naszym było pokazanie, że wracam do skoków, i to nie koniecznie w roli skoczka. Nie ukrywam, że bardzo kusiło mnie żeby skoczyć. Niestety sprzęt, który miałem nie był do końca kompatybilny. Kombinezon był już trochę ciasny, dla was kontrolerów byłby pewnie idealny (śmiech). Cały czas byłem na wdechu. Narty wziąłem nie takie, bo z Vancouver a wiązania z ostatnich moich skoków i piętki mi nie pasowały, więc ciężko by mi było nawet zjechać spod progu. Ale nie ukrywam, że bardzo mnie korciło, jak siedziałem na belce … sam byłem zdziwiony, że nie miałem oporów, żeby się „puścić.” Czasem jest tak, że człowiek się boi, ma opory, ja tego oporu właśnie nie miałem. Nie wiem, czy jakby ten sprzęt nie był sprawny w 100% to bym nie skoczył. Nie wykluczam więc, że jeszcze kiedyś w przyszłości ten skok dojdzie do skutku.

WRACAM DO SKOKÓW ADAM MAŁYSZ video

 

Berkustchi: Wiemy więc już na pewno, że nie wracasz na skocznię jako skoczek. Przed Tobą jednak nowe wyzwanie w roli dyrektora koordynatora Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji norweskiej. Na czym będzie polegała Twoja nowa praca? 

Małysz: Tak na 100% nie do końca zostało to w pełni sprecyzowane, ponieważ jest to zupełnie nowe stanowisko w związku. Myślę, że wszystko wyjdzie dopiero w praktyce. Mamy w związku dyrektorów, ale pracują jednak głównie za biurkiem, koordynują z centrum dowodzenia w siedzibie związku. W moim przypadku będzie to koordynacja wszystkich grup szkoleniowych w terenie, pomaganie na wyjazdach, odciążenia trenerów w codziennej pracy, w rozliczeniach ze związkiem, dopinaniem budżetów, zamówieniami, odciążenia Prezesa Tajnera, który oprócz skoków ma przecież na głowie również biegi, zjazdy, snowboard. W planach związek ma powołanie takiego koordynatora również w pozostałych dyscyplinach. Będę takim pośrednikiem pomiędzy prezesem, zarządem, związkiem a zawodnikami i trenerami. Dzisiaj w skokach drobiazgi potrafią  odgrywać ogromną rolę, czasami kilka takich małych właśnie drobiazgów ma większe znaczenie niż kwestia zasadnicza, więc trzeba to wszystko pospinać, aby działało należycie.

 

Berkutschi: Mam wrażenie, że tak do końca nie jest to jednak dla Ciebie zupełnie nowe zadanie Adamie, ponieważ miałeś już okazję poznać smak tego typu pracy, od lat bowiem jeździłeś z naszymi juniorami na Mistrzostwa Świata Juniorów. 

Małysz: Z pewnością nie podjąłbym się tego wyzwania, gdyby nie zachęta ze strony moich kolegów, którzy są teraz trenerami, którzy już od dłuższego czasu namawiali  mnie do podjęcia się takiego zadania. Dało mi to przekonanie, że jestem im potrzebny. Nie podjąłbym się niczego, w czym nie byłbym w 100% akceptowany, po prostu nie dałbym rady. Również związek, od trzech lata namawiał mnie na taką współpracę. Dopóki jednak startowałem w rajdach nie miałem czasu, aby się temu poświęcić, chciałem pomagać, ale miałem ograniczone możliwości, głównie czasowe. Dla mnie najważniejsze jest przekonanie, że jestem potrzebny i mogę swoją pracą pomóc.

 

Berkutschi: Nowym trenerem polskiej kadry został na wiosnę Austriak Stefan Hornchager. Mówi się, że jeśli nie inicjatorem, to od samego początku byłeś gorącym zwolennikiem zatrudnienia go w kraju na tym stanowisku. Jak to było naprawdę? 

Małysz: Znam Stefana od wielu, wielu lat. Stefan jest świetnym szkoleniowcem. Pracował już kiedyś u nas, potem przez wiele lat z kadrą niemiecką, gdzie wiele się nauczył. Kandydatur było kilka. Zostałem poproszony przez PZN o ich zaopiniowanie. Nie było lepszej kandydatury od Stefana. Znam wszystkich kandydatów jeszcze z czasów kiedy sam skakałem, byłem i nadal jestem przekonany, że Stefan to był najlepszy wybór. Nie ukrywam, że wywierałem spory nacisk na władze związku, aby to właśnie Stefan objął stanowisko trenera naszej kadry. Nie widziałem po prostu innej możliwości.

 

Berkutschi: Rozumiem więc, że od najbliższego sezonu częściej będziemy widywać Cię na skoczni? 

Małysz: Zdecydowanie tak, będę również jeździł z kadrą na zawody. Moim założeniem jest przemieszczanie się z kadrą, praca w terenie, zdecydowanie większa mobilność, niż praca za biurkiem. Gdybym miał siedzieć tylko za biurkiem, nie podjął bym się tego wyzwania w ogóle. Pracę papierkową pozostawię pracownikom związku. Pan Marek Siderek robi to od lat, wiem, że to jest przysłowiowa para kaloszy, więc nie będę się wtrącał.  Ja chciałbym być jednak znacznie bliżej samych grup, samych trenerów i zawodników.  

 

Berkutschi: Za nami wczorajsze pierwsze spotkanie w nowej roli, spotkanie trenerów kadry z trenerami klubowymi. Czy zamierzasz takie spotkania organizować częściej? 

Małysz: Nie ukrywam, że była to moja inicjatywa, zależałoby mi aby trenerzy klubowi jak najwięcej skorzystali, jak najwięcej od trenerów kadry się nauczyli i dowiedzieli. Wielokrotnie mieliśmy sygnały, że trenerzy klubowi odcięci są od pewnych źródeł informacji. Niestety zdarza się również, że niektórzy te spotkania ignorują. A to bardzo przykre. Z mojej jednak strony jestem przygotowany na regularną organizację takich spotkań z uwzględnieniem sugestii samych trenerów co do tematyki jaka ich interesuje. Prezes PZN również zalecił mi kontynuowanie takiej inicjatywy.  Uważam, że jest potrzeba, już wczoraj podczas spotkania padały sugestie co do tematyki kolejnych spotkań, również z trenerami kombinacji norweskiej. To będzie również nasza forma wspierania klubów, bo przecież potem ci zawodnicy przychodzą do kadry.

 

Berkutschi: A jak rodzina przyjęła Twoją decyzję? 

Małysz: Wszystko konsultowałem przede wszystkim z żoną. Pozostali członkowie rodziny też bardzo się ucieszyli, zwłaszcza mama czy babcia, bo one bardzo się martwiły  jak startowałem w rajdach. Teraz moi bliżsi będą o mnie o wiele spokojniejsi. Żona pochwaliła się w mediach społecznościowych komentarzem do sytuacji „odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.” Takie wsparcie ze strony osób mi najbliższych bardzo mnie cieszy i daje satysfakcję, że dokonałem trafnego wyboru. A to dla mnie bardzo ważne. 

 

Berkustchi: Sezon letni już praktycznie za nami, zostały jeszcze tylko mistrzostwa Polski. Przed nami przygotowania do zimy. Jakie masz plany na najbliższe tygodnie, miesiące? 

Małysz: Już we wtorek udajemy się z wszystkimi kadrami na wspólne zgrupowanie do Predazzo. Będziemy dopracowywać nasz model współpracy. Chcę dowiedzieć się czego im potrzeba, jak możemy jako związek im pomóc. Chcielibyśmy zapewnić im optymalne warunki przygotowawcze, aby mogli odnosić sukcesy. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby im to umożliwić. 

 

Berkutschi: W takim razie życzymy powodzenia w nowej roli i do zobaczenia na skoczni! 

Małysz; Nie dziękuję (śmiech).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   

 

 

 

Ostatnie